Odcinek
11 autorstwa Ingi :)
Niedługo
potem usłyszeli donośny gong rozchodzący się echami po komnatach. Bociek drgnął
i napuszył się niespodzianie, a przyjaciele spojrzeli po sobie niepewnie.
-
Najwyższy czas! – zaświergotała do nich ożywiona sosnówka – Chodźcie! Królowa
nie będzie długo czekać – rzekła i sprowadziła ich schodami na dół ku potężnym,
pokrytym masą perłową drzwiom, które strzegły cztery dzięcioły.
- O
matko, jezu chryste – jęknął z podziwem
Stefek, który patrzył z lekkim obłędem na wejście do Sali Tronowej. W końcu
jednak otrząsnął się – Wypasiony zamek, co?
- Och,
zaraz będziecie mieli co podziwiać – zachichotała rozbawiona sosnówka – To
jeszcze nic.
Nagle
drzwi zaczęły się powoli otwierać przy dźwiękach trąbek i fanfar. Dopiero teraz
zobaczyli całe ich piękno – były to bowiem ogromne, masywne drzwi z mahoniu,
pokryte perłą, o okuciach ze srebra i złota. W dodatku całe były rzeźbione w
postaci wszystkich możliwych dzięciolich królów; począwszy od Eryka Puszystego,
poprzez Brunhildę Wspaniałą, na Zegfrydzie Łagodnej skończywszy.
- Ojojć!
– szeptali co chwila przyjaciele. W końcu jednak drzwi otwarły się szeroko i
oboje zobaczyli ogromną salę urządzoną ze wprost nieprawdopodobnym przepychem.
Było to długie i szerokie pomieszczenie rzeźbiona w białym marmurze i kości
słoniowej, ze stropu jego zaś zwieszały się piękne żyrandole, na których jasno
płonęły świece. Po obu stronach Sali patrzyły na siebie z naprzeciwka posągi
dzięciolich królów. Widząc to Jynx wyprostował się i podniósł dumnie głowę – w
końcu on także był dzięciołem. Przez salę biegł długi jaśniejący złotem i
kamieniami szlachetnymi dywan. W oddali zaś zobaczyli tron w kształcie
otwierającego się pąka róży.
- O raju
– westchnął Stefan i przyjaciele musieli go złapać, aby nie padł jak długi na
ziemię. Wszyscy zresztą byli zafascynowani bogastwem Zamku. Wkrótce doszli pod
sam tron i wtedy dopiero zobaczyli królową. Jak mogli jej wcześniej nie
dostrzec? Była to wysoka i zgrabna dzięciolica, o czarnym i lśniącym upierzeniu.
Na głowie miała subtelną czerwoną plamkę, a oczy jej lśniły satysfakcją i
ożywieniem. Odziana była w zwiewne, jedwabne szaty i srebrzysty diadem. Przyjaciele zamarli w zaskoczeniu. Jynx zaś
wpatrywał się w nią z mieszaniną zachwytu i niedowierzenia na dziobie.
-
Witajcie, moi mili – zaczęła królowa Felicja. Miała zaskakująco miękki i
przyjemny głos. Jynx westchnął i był bliski omdlenia. Jedyną osobą, która nie
dała się całkowicie uwieść pięknie i bogactwu Sali był Filip, który patrzył z
szacunkiem na Felicję. Skłonił się jej, a za nim również i jego towarzysze.
- Witaj,
pani – Filip uśmiechnął się przyjaźnie, ale i z uniżeniem – Czy zechcesz
udzielić nam pomocy w potrzebie?
- Na
początku opowiedzcie mi swoją historię – poprosiła Królowa. Tak więc
opowiedzieli jej całe swe dzieje począwszy od porwania starego Myszołowa. Kiedy
skończyli królowa zmarszczyła się.
- Sądzę,
że na początku powinniście nieco odpocząć…
-
Odpoczywaliśmy! – przerwał jej Stefan, ale umilkł, gdy przyboczna straż królowej
zmierzyła go piorunującym spojrzeniem. Sama Felicja zaśmiała się tylko
perliście i zeszła z podwyższenia krocząc ku nim z czarującym uśmiechem na
dziobie.
-
Powinniście wypocząć – rzekła nieugięcie – Heroizm nie wyparuje w tym czasie z
waszych serc.
-
Królowo – bociek skłonił się – Nasi przyjaciele są w potrzasku! Każda chwila
jest cenna! Musimy cih uratować!
-
Dlatego też wysłałam swoich najznakomitszych szpiegów i mówców, aby wybadali
sprawę, a w razie czego negocjowali – łagodziła królowa – Sami nic nie zrobicie,
a musimy obyć się bez strat. A teraz się prześpijcie, a jeśli chcecie moja
urocza pokojówka – tu wskazała na sosnówkę, która się zarumieniła – was
oprowadzi po ogrodach.
-
Audiencja skończona – zasygnalizował dzięcioł syryjski, który stał za
przyjaciółmi i dał im znak do odwrotu. Niedługo potem Bociek, Filip, Stefek,
Jynx i sosnówka znaleźli się w pokoju gościnnym. Dopiero tu zaczęli się
przekrzykiwać wychwalając przepych Sali Tronowej:
- A
widzieliście ten tron? Był z kości słoniowej inkrustowany złotem i perłami!
- Tron
to nic, kiedy się spojrzy na sufit, żyrandole i posągi!
- E,
tam! Najpiękniejsza była królowa!
-
Doprawdy? Czyżby się Jynxsiu zakochał?
- Dobre
żarty!
W końcu
Filip przerwał przyjaciołom:
-
Ciszej! Nie da się myśleć w tym hałasie! – żachnął się.
- Hmm,
no tak, to może lekka przesada – uśmiechnął się blado Bociek.
-
Sosnówko, może pokażesz nam ogrody? – zaproponował Stefek, któremu bardzo
spodobała się ta milcząca i nieśmiała ptaszyna.
-
Oczywiście – uśmiechnęła się tylko sikora i poprowadziła ich ku altanom, które
stały na zewnątrz. Wokół kwiaty wielu gatunków i kolorów falowały zgodnie i
przyjaciele westchnęli zgodnie.
-
Pięknie tu – szepnął Bociek i wszyscy umilkli chłonąc ciszę. Czasem tylko
usłyszeli szemranie potoku, który przepływał obok kaskadami i przyciszone głosy
służby. Filip usiadł na huśtawce i wkrótce zmorzył go sen. Tym razem jednak nie
zobaczył Uchacza… Tylko jego cień snujący się po ścianach tajemniczych skałek.
„O co tu, u diabła chodzi?” – mruknął puszczyk do siebie. Wkrótce zobaczył, że
cień puchacza zgina się i kurczy tak jakby Uchacz upadł. Usłyszał tylko ohydny
śmiech, który mroził krew w żyłach. Filip zaczął szybciej oddychać, zobaczył
bowiem, że z mroku wynurza się potężny ptak, którego gatunku nie znał. Oczy
jego lśniły złowieszczo z nieukrywaną nienawiścią.Ptak pochylił głowę i szepnął
do Filipa:
-I co,
mały puszczyku? Myślisz, że przeszkodzisz mi w planach? – jego śmiech przerodził się w przeraźliwe
charczenie – Nie uratujesz swoich przyjaciół, ale sam… Może… może mi się
jeszcze przydasz. Żegnaj! – krzyknął i Filip stoczył się w ciemność.