niedziela, 2 marca 2014

Odcinek 13., sezon I


Oto przed Wami odcinek 13 (szczęśliwy) autorstwa Emilki :))

 - Dziękuję za cenne informacje. Bardzo miło było pana poznać, panie generale – odpowiedział Filip , kiedy dzięcioł już zbierał się do wyjścia.
 - I wzajemnie – odpowiedział gość, zasalutował i udał się w stronę korytarza. Mysikrólik szybko podniósł się i ruszył za nim.
Kiedy Zaćwil otworzył drzwi zobaczył, że lekarz już czeka. Kruk skinął wojskowym na pożegnanie i poprawił okrągłe binokle na dziobie.
 - Jak się czujesz?
 - W porządku. Czy mógłbym teraz spotkać się z przyjaciółmi?
 - Poszukam ich – uśmiechnął się Alojzy i zostawił puszczyka samego.

Robiło się już ciemno. Filip zapalił niewielką lampkę stojącą na szafce nocnej i pokój rozjaśniło żółte światło.
Wydawało się, że każdy przedmiot tutaj ma duszę.
 „Niby taka mała i nic nie znacząca rzecz, a ktoś poświęcił dla niej tyle czasu…”
Rzeczywiście, misterne zdobiony klosz był imponujący. Pokryty został różnymi scenkami z życia królestwa, a resztę wypełniały motywy roślinne.
Ale puszczyk poczuł się zbyt słabo, żeby spróbować rozpoznać lub rozszyfrować cokolwiek z tych mikroskopijnych naszywanych obrazków.  Zamknął oczy kładąc się bezwładnie na łóżku. Rozmyślał o przyszłości. Co będzie, jak już wyzdrowieje? Pójdą do Uchacza i powiedzą „Idź stąd i oddaj nam naszych przyjaciół!”, a on po prostu sobie pójdzie i nigdy nie wróci?
Zastanawiał się też nad nierozwikłanymi zagadkami, których wciąż przybywało. Dziwne przybory w walizce łozówki, historia ukrytego królestwa, przeszłość puchacza…

 - Cześć. Jak tam zdrowie? – przyjaciele zjawili się już w pokoju.
- Dzisiaj rozmawiałem z generałem Zaćwilichowskim – Filip przeszedł od razu do rzeczy, po czym streścił słowa dzięcioła.
Zapadła cisza. Wszyscy analizowali powoli opowieść puszczyka.
 - Na początku wspominałeś coś wspominałeś o dziwnych pazurach, jakoś tak… - odezwał się wreszcie Jynx.
 - No, taki jakby doczepiany palec. Nie wiem jak to opisać…
 - Widziałem już gdzieś takie coś – zamyślił się krętogłów.
 - Gdzie? – zaciekawiły się ptaki.
 - A gdzie jest walizka łozówki?
 - Leży pod moim łóżkiem, w naszym pokoju. Chyba… - powiedział niepewnie Bociek, a Jynx szybko wyszedł z pokoju.
Przyjaciele czekali na niego niecierpliwie.
 - Ha, czego ona nie ma w tej torebce! – krzyknął wróbelek, żeby trochę rozładować napiętą atmosferę. 
 - Zaraz… Wydaje mi się, że też już takie coś zauważyłem… - przypomniał sobie Filip i ugryzł się w język.
Bociek i Stefek wpatrywali się w niego pytającym wzrokiem.
 - Ach, nieważne.
 - Jak to nieważne? Teraz ważne jest wszystko. Nawet najmniejszy szczegół. Nie możemy niczego przegapić – zachęcił go Stefek.
 - No… widziałem to urządzenie we śnie. Ta informacja raczej niewiele nam da. Poza tym jestem chory, tak? Mam już pewnie jakieś zaburzenia psychiczne czy coś… Wariactwo! Te koszmary nawiedzają mnie każdej nocy!

Konwersację przerwał Jynx, który zdyszany wpadł do pokoju z torbą.
 - O, ty się dzisiaj nalatasz… - odparł z uśmiechem Stefek, ale krętogłów nie zwrócił na niego uwagi. Natychmiast wysypał zawartość bagażu na stary dywan. Ptaki z przejęciem zajęły się przeszukiwaniem stosu najróżniejszych przedmiotów.
 - Ale dziwne rzeczy tu są! Że też jeszcze nie przejrzeliśmy tego dokładnie!
 - Nie mieliśmy czasu – uciął zajęty Jynx.
Bociek podniósł mały przedmiot, który pasował do opisu Filipa. Obejrzał go dokładnie i założył powoli na nogę. Był o wiele za duży.
 - Do czego to służy? I jak to się tu znalazło? Łozówka na pewno tego nie używała, przecież to nie jej rozmiar. – spytał.
 - Więc musiało należeć do kogoś innego. Do kogoś o ogromnych stopach.
Wszyscy pobledli. Jynx z kamienną twarzą podniósł dziwne coś i przyjrzał się.
 - Tu jest wygrawerowane takie bardzo maleńkie oko. Co może oznaczać?

Do pomieszczenia zajrzał lekarz. Popatrzył na ogromną stertę najróżniejszych przedmiotów i wytrzeszczył oczy. Później jego wzrok padł na przyrząd w łapkach Stefana.
 - Co to jest i do czego służy? – spytał Filip.
Poczciwy kruk Alojzy uniósł skrzydło, jakby chciał powiedzieć „poczekajcie”, wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił z generałem. Zaćwil, tym razem bez mysikrólika, zdjął z nogi tajemniczą rzecz i porównał z tą znalezioną z walizce. Obejrzał obie pod słońce, sprawdził wytrzymałość. Tamta była większa, zrobiona z mocniejszego materiału i masywniejsza.
 - Tam jest takie malutkie oko – powiedział nieśmiało wróbelek. – O, tutaj.
 - Niemożliwe. Skąd to macie?
 - To własność łozówki Celiny…
 - Celiny… No tak! Oczywiście! Ale skąd wy… E, macie świadomość, do kogo wcześniej należało to żelastwo?
Niby wszyscy już podejrzewali na początku, ale dopiero teraz, kiedy ktoś powiedział to na głos, wyczuli powagę sytuacji.
 - Skąd ona to ma?… - padło pytanie, które, jak się później okazało, nie doczekało się odpowiedzi.
 - Oko to symbol, którego Uchacz zaczął używać od śmierci króla  - wyjaśnił pośpiesznie dzięcioł. - Od tego czasu zakładał również opaskę na swoje ślepie. To musi mieć jakiś związek, tylko nikt nie wie jaki. Teraz nasz wróg już przestał stosować ten znak, więc możemy wywnioskować, że rzecz została wyprodukowana dawno.
 - A skąd zna pan łozówkę?
 - A wy skąd ją znacie? Ona, em, urodziła się w tym zamku… Czy coś jej się stało? Żyje?
 - Opowiadałem panu wcześniej. Została porwana – odpowiedział Filip.
 - Rzeczywiście… Nie myślałem, że chodziło o TĘ łozówkę! - wykrzyknął. - Na świecie jest przecież mnóstwo takich ptaków… Cóż za zbieg okoliczności… Musimy natychmiast ją ratować! Jejku, jejku, dlaczego ja o niczym nie wiedziałem? Muszę sobie z nią porządnie porozmawiać. Gdzie ona się podziewała przez wszystkie lata! Jutro rano zbieramy się. Bez dyskusji – mówił szybko, chaotycznie i z przejęciem.
 - Pan puszczyk jest chory… - wtrącił doktor.
 - Zaopiekujemy się nim. Czujesz się coraz lepiej, prawda, kolego?
 - Tak… jakby…

1 komentarz:

  1. Bardzo fajny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny. Serdecznie zapraszam na mój blog :)

    OdpowiedzUsuń