poniedziałek, 18 marca 2013

Odcinek 8, sezon 1

Witajcie :)

Odcinek ósmy, autorstwa Ingi :)



- To… Ty ? - Stefan spojrzał na sosnówkę z niemałym zaskoczeniem – To Ty mi pomogłaś ? Jak Ci się udało podźwignąć mnie i Filipa ? Przecież jesteś taka… taka mała…
Sosnówka nie odrzekła nic. Spuściła głowę, a w jej dużych, czarnych oczach zalśniły łzy.
 - Ja… ja nie wiem, jak to się stało… - wyszeptała drżącym głosikiem - Po prostu poczułam nagle siłę, która pomogła mi działać…
- Dziękujemy – Filip spojrzał na nieśmiałą sosnówkę z zamyśleniem – To było naprawdę…
- Wspaniałe ! - dokończył za niego podekscytowany Stefan. Przyjaciele zwrócili ze zdziwieniem wzrok na wróbla, który wpatrywał się w sosnówkę jak urzeczony. - To znaczy… Zachowałaś się niezwykle bohatersko !
Towarzysze wybuchnęli śmiechem na widok zmieszanego wróbla. Po chwili jednak Filip spoważniał.
- Musimy obmyślić plan… - zaczął – Ale na pewno nie tutaj. Ktoś ma propozycję, gdzie możemy się schronić ?
- Ja wiem. - sosnówka spojrzała na czwórkę przyjaciół – Ale nie wiem czy mi zaufacie.
- Chyba nie mamy wyboru – uśmiechnął się Junx – Prowadź !
- Nie tak szybko ! - zawołał Bociek – Przecież Filip jest ranny !
- Oh! No tak! - zająknął się Jynx – To co zrobimy ?
- Może… nosze ? - zapytała sosnówka.

Towarzysze podzieli się szybko i pomknęli do pobliskiego lasu. Bocian zbierał gałęzie i składał koło drzewa, na którym przysiadł ranny puszczyk, a sosnówka i Stefek szukali słomy i sznurków. Jynx zaś pilnował zgromadzonych materiałów. Kolejno przyjaciele pozwiązywali razem gałązki drewna oraz narzucili na to słomę i liście. Wkrótce zaimprowizowane nosze były gotowe. Filip usadowił się na słomie, której było tak dużo, że przez chwilę nie mógł wydobyć się na powierzchnię.

Gdy wszyscy byli gotowi, sosnówka poprowadziła ich do wschodniej partii pobliskiego lasu. Lecieli kilka minut, trzymając między sobą nosze, aż w końcu dotarli do kępy modrzewi, na których znajdowały się przytulne gniazda rodziny sosnówek i raniuszków.
- Oh! Jak tu przyjemnie! Kto tu … - zaczął Jynx, ale po chwili urwał, gdy ich oczom ukazała się potężna konstrukcja zbudowana z gałązek i umocniona mchami i porostami.

Na gałązkach, które wystawały z całokształtu zawieszone były latarnie płonące jasnym ogniem. A do ogromnych drzwi prowadziły schodki stworzone z pnącego się po gałązkach modrzewia winobluszczu. Na szczycie budowli widniała baszta, w której siedział dzięcioł zielony, który wydał odgłos podobny do klaksonu trąbki. Całość była tak wielka, że mogło by się tam zmieścić stado puchaczy.
- Witajcie w Pałacu. - uśmiechnęła się sosnówka – Królowa Felicja na pewno przyjmie was godnie.

Pozdrawiamy :)
Sowia Ekipa

wtorek, 12 marca 2013

Odcinek 7., sezon 1.

Siódmy odcinek autorstwa Emilki :)


Uchacz zdawał się ich nie widzieć. Rozglądał się bacznie dookoła, jakby czegoś szukał. Bociek, Stefek, Jynx i Filip obserwowali go uważnie. Przestraszeni schowali się w jakimś plastikowym koszyku w stodole.
Ogromne drzwi nagle zatrzasnęły się z hukiem. Zapanowała ciemność. Wszyscy przyjaciele siedzieli w bezruchu. Było słychać tylko deszcz cichutko uderzający o rynnę i szybkie bicie czterech małych serduszek.
Filip rozejrzał się dookoła. Na szczęście dobrze widział w ciemności.
„Muszę coś wymyślić. Muszę uratować mnie i moich przyjaciół. Mam mało czasu…” powtarzał w myślach, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Po chwili coś kapnęło mu na dziobek. Zimna kropla wody spłynęła po piórkach. Otrzepał się i spojrzał w górę.
„Że też wcześniej na to nie wpadłem!” Bezszelestnie podleciał do góry. W dachu była dość spora dziura nieumiejętnie wypełniona słomą. Deszcz przez nią przeciekał. Filip z całej siły w nią uderzył. Tak, aby zrobić otwór, przez który będą mogli wylecieć. Później już nic nie pamiętał.

„Co to było?” zaniepokoił się Stefek. Spojrzał w górę, starając się określić źródło hałasu. Ujrzał malutką dziurę w dachu.
 - Spójrzcie tam! Szybko! Uciekajmy! – szepnął przejęty wróbelek. W jednej chwili znaleźli się poza stodołą.
- A gdzie Filip? – zaniepokoił się Jynx. Stefek momentalnie wrócił. Na szczęście szybko znalazł przyjaciela. Był tylko jeden problem: był za mały, aby udźwignąć sowę. Bez namysłu szybko złapał go w pazurki i mocno, mocno ciągnął. Niestety to nic nie dało.
Nagle poczuł niebywałą lekkość, jakby ktoś ciągnął razem z nim. Z łatwością wyciągnął Filipa ze stodoły. W ostatniej chwili.

Drzwi nagle się otworzyły.
 - Mówiłem, żeby nie ruszać tego kota – usłyszeli głos puszczyka uralskiego pomagającego Uchaczowi – może i nie poluje na ptaki, ale podrapać porządnie może, jak widać. No cóż, myślę, że chyba już po kłopocie, tak?
  - Uciekli nam! Daliście im uciec! Straciliśmy cenny czas, głupki! – wrzasnął Uchacz tak głośno, że Bociek prawie spadł z dachu. Jego zachrypły, donośny głos spłoszył małe ptaszki na pobliskim drzewku – Jeszcze ich złapię, zobaczycie!
 - Ich tam nie było, pewnie coś ci się przywidziało. Bo niby którędy by uciekli? Szukajmy dalej…
Przyjaciele nie zamierzali słuchać tej kłótni do końca, dlatego zaczęli uciekać jak najszybciej się da. W stronę lasu, gdzie czuli się bezpiecznie.

 - Ma dość poważne rany. Spadł z dużej wysokości. – oznajmił Jynx. Na szczęście w walizce łozówki była też apteczka. Mogli szybko zrobić Filipowi opatrunek.
Stefek zauważył, że od dłuższego czasu przygląda im się sosnówka. Postanowił do niej podlecieć.
 - Kim jesteś? Dlaczego nas obserwujesz?
 - Ja wcale was nie obserwuję… - zaczerwieniła się sosnówka w spuściła główkę.
 - Chcesz do nas przyjść? Mamy świeże muszki – zaproponował Stefek.
Wieczorem Filip się ocknął. Przyjaciele opowiedzieli mu przygodę.
 -  Nie mogłem cię wtedy wyciągnąć, bo byłeś strasznie ciężki – zaśmiał się wróbelek – ale potem poczułem jakąś lekkość, jakby ktoś mi pomagał. No nie wiem, może moje ćwiczenia nie poszły na marne?
Ptaki zaśmiały się.
 - To ja ci pomogłam. – powiedziała bardzo cicho sosnówka.

niedziela, 10 marca 2013

Odcinek 6, sezon 1.

Odcinek 7, autorstwa Gabrieli

Leciał tak szybko, jak tylko potrafił. Jeśli rzeczywiście mogła to być pułapka, musiał błyskawicznie zawiadomić przyjaciół, którzy znajdowali się teraz w śmiertelnym niemalże niebezpieczeństwie.
Zatoczył krąg nad polaną, a widząc, że chłopaki kręcą się tam jak gdyby nigdy nic, krzyknął:
- Za mną! Najszybciej, jak tylko się da! Musimy uciekać!- wołając to, poleciał w niewiadomą stronę. Całe szczęście, przyjaciele już byli za nim. Zmęczony nieco Bociek zapytał:
- Dlaczego? Co się stało?
- Wygląda na to, że zastawili na nas pułapkę- odpowiedział Filip.
Teraz i pozostali uświadomili sobie, że coś jednak było nie tak... Nagle usłyszeli słaby głos wróbla Stefana:
- Poczekajcie, ja już nie mogę, opadam z sił... - wyjąkał.
Ptaki zwolniły tempo, same również były wyczerpane tym lotem " do nie wiadomo gdzie".
- Pasowałoby gdzieś przenocować...- mruknął krętogłów.
- Ma ktoś pomysł gdzie?- spytał Filip.
Chwila ciszy.
Nagle odezwał się Bociek:
- Ja znam takie miejsce. To stare gospodarstwo. Zaprowadzę was, stąd już niedaleko- po tych słowach zmienił kierunek i obniżył lot. Przyjaciele westchnęli z ulgą. Kłopotów pozbędą się przynajmniej do rana. Stare gospodarstwo było sporo oddalone od lasu, nad rzeką. Wokół znajdowały się łąki, wiele drzew owocowych i ogromny, wiekowy dąb. Samo gospodarstwo składało się z małego domu, kliku innych budynków oraz małego podwórka. Mieszkało tu paru ludzi, królik i gołębie. Towarzystwo miłe, spokojne i bezpieczne. Przyjaciele byli pewni, że nic im się tu nie stanie. Stefek i Jynx trochę obawiali się co do kotów, ale Bociek zdołał ich przekonać. Znał kilka sikorek mieszkających w okolicy. Według nich, te koty nawet nie zwracają na ptaki i myszy uwagi, mają swoją karmę i nic ich poza tym nie interesuje. Tak więc czwórka nietypowych przyjaciół postanowiła przenocować w nieużywanej stodole. Bociek usiadł na dachu, Filip z Jynxem skryli się w belkach pod sklepieniem, a Stefan schował się w rynnie na dachu.
Zapadła noc, na niebie mrugały gwiazdy, świecił księżyc. Na łące grały świerszcze, nad rzeką kumkały żaby. Gdzieś we wsi szczekały psy.
- Śpicie?- zapytał Filip.
- Nie- odpowiedziały mu równocześnie trzy głosy.
- Słuchajcie, wymyśliłem, że trzeba ułożyć listę pytań- powiedział puszczyk.
- Listę pytań? - odezwał się trochę znudzony Bociek.
- Tak, listę pytań. Tak, no wiecie, jak w powieściach kryminalnych. Układamy listę pytań, na które chcemy odpowiedzieć. No, i robimy wszystko, żeby te zagadki rozwiązać.
- No, to dobry pomysł- przyznał Stefan, gdzieś z głębi rynny.
-To ja będę notował w pamięci- powiedział Filip- Pytanie pierwsze- kto i dlaczego porwał Myszołowa?
- Pytanie drugie- odezwał się Bociek- Czy to na sto procent Uchacz? Co on mógł mieć z nim wspólnego? Dobrze robimy, podejrzewając go?
- Może miał jakieś czarne interesy z Myszakiem? Ale... Czy staruszek umiał w ogóle jakieś interesy prowadzić? Może dlatego, że nie umiał, mu się nie poszczęściło?- rozważał Jynx.
- Ja też mam pytanie...- zaczął wróbel- Filipie, opowiadałeś nam coś o swojej nocnej przygodzie. Ktoś na kogoś polował i prawdopodobnie osiągnął swój cel. Dlaczego to było takie dziwne? Przecież ty też nie raz, nie dwa robiłeś podobnie. Dlaczego więc akurat to zdarzenie spowodowało, że nie opuściłeś tej nocy dziupli? To musiało być straszne...- westchnął Stefan - Więc może nie było to dziwaczne polowanie, tylko kolejne porwanie?- głos dobiegający z rynny zadrżał ze strachu. Puszczyk również. Na samo wspomnienie tej chwili źle się czuł. Ale to, co zasugerował Stefek było bardzo prawdopodobne...
- No tak, to możliwe... Ale w takim razie, kto kogo porwał i dlaczego? Uchacz?- zastanawiał się Filip.
No tak, kolejne pytanie bez odpowiedzi.
- A dlaczego porwano łozówkę? I kto? Znowu Uchacz?- zastanawiał się bocian.
- I czy ona była agentką? Dla kogo pracowała? Miała coś wspólnego z Uchaczem? Czemu nic nie powiedziała!? Rany, dlaczego my tak mało o niej wiemy!?- niemalże krzyknął krętogłów Jynx.
- A kim była Mania? Czyżby jednak szpieg puchacza?- Stefan.
- I kto zastawił na nas ta pułapkę, o ile w ogóle to była pułapka?!- Filip.
- A skąd ktokolwiek w ogóle wiedział, że udajemy się na poszukiwania Uchacza? Mieliśmy nikomu nie mówić. Nie wygadaliście?- zapytał ostro Bociek.
Zarówno Junx, Filip, jak i Stefan przecząco pokręcili głowami.
- Co z tego wyjdzie?- westchnął krętogłów.
Nagle wróbel Stefan rzekł:
- Jeszcze jedno pytanie. Co robi Uchacz na dachu sąsiedniego domu!?


Pozdrawiamy,
Sowia Ekipa :)