Nadałam Łozówce imię Celina. :)
Wieczorem, jeszcze tego samego dnia, Stefek poleciał
odwiedzić łozówkę. Spotkał ją tam, gdzie najbardziej lubiła przesiadywać – na
starej wierzbie na obrzeżach lasu. Śpiewała swoją pieśń, która jak zwykle była
cudowna.
- A co ty
tutaj robisz o tej porze? – spytała mała, brązowa ptaszynka, przerywając swoją
piosenkę.
- Wiesz o tym, że porwali myszołowa?
- Ale jak to?
Nie mogli go porwać! On prowadzi mój ulubiony sklep, a niedługo skończy mi się
mój puder! Co ja teraz zrobię?
Stefek osłupiał.
- Żartuję! – zaśmiała
się Celina i wesoło zaćwierkała.
Wróbelek odetchnął z ulgą i uśmiechnął się, ale po
chwili powiedział:
- Dobra, to
nie czas na żarty. Sytuacja jest poważna. Jutro rano cała nasza „ekipa” zbiera
się pod dziuplą Filipa…
Następnego dnia przyjaciele czekali w umówionym
miejscu. Stefek przyleciał ostatni.
- A gdzie
łozówka?
- Ona
przecież nie miała z nami lecieć – odparł bociek.
- Myślę, że
powinna nam pomóc. W końcu jest już dorosła. Polećmy po nią – zarządził Filip.
Jak powiedzieli, tak zrobili.
- Co tak
wcześnie? Jeszcze się nie uczesałam! – usłyszeli znajomy głos dobiegający ze
starej wierzby.
- Daj spokój.
Uczeszesz się po drodze – odparł zdenerwowany bocian.
- Dajcie mi
pięć minut! Muszę się spakować!
- Czuję, że
będą z nią same kłopoty… - westchnął cicho.
- Słyszałam
to!
Po pięciu minutach Celina zjawiła się z wielką
fioletową walizką na kółeczkach. Krętogłów upadłby do wody, gdyby Filip za nim
nie stał.
Wieczorem wszyscy usiedli wyczerpani pod drzewem.
Podróż była wyczerpująca. Na dodatek Celina bardzo opóźniała ich wyprawę
targając za sobą swoją walizkę. Jednak nic nie dodałoby im otuchy tak, jak jej
cudowny śpiew.
- Jeżeli
będziemy iść w takim tempie, nie dojdziemy do siedziby Uchacza w ciągu tygodnia
– westchnął bociek.
- A dlaczego
idziemy akurat do niego? Przecież nie wiemy dokładnie, kto go porwał. – spytał
Stefek.
- On jest
pierwszy na liście podejrzanych – odparł Filip.
Kilka sekund później zobaczyli czarną sylwetkę
jakiegoś dużego ptaka, który krąży nad polem. Przeleciał im przed oczami i
przez chwilę stali, a właściwie siedzieli jak wryci. W tym samym momencie
cudowna pieśń łozówki została przerwana. Celina została porwana przez
tajemniczą istotę. Usłyszeli tylko jej cichutki pisk:
- Walizka…
Pozdrawiamy :)
Sowia Ekipa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz