niedziela, 24 lutego 2013

Odcinek 3., sezon 1.

Tym razem odcinek trzeci  - autorstwa Emilki, czyli kormoran_13 z OTOPJuniora :)

Nadałam Łozówce imię Celina. :)


Wieczorem, jeszcze tego samego dnia, Stefek poleciał odwiedzić łozówkę. Spotkał ją tam, gdzie najbardziej lubiła przesiadywać – na starej wierzbie na obrzeżach lasu. Śpiewała swoją pieśń, która jak zwykle była cudowna.
 - A co ty tutaj robisz o tej porze? – spytała mała, brązowa ptaszynka, przerywając swoją piosenkę.
- Wiesz o tym, że porwali myszołowa?
 - Ale jak to? Nie mogli go porwać! On prowadzi mój ulubiony sklep, a niedługo skończy mi się mój puder! Co ja teraz zrobię?
Stefek osłupiał.
 - Żartuję! – zaśmiała się Celina i wesoło zaćwierkała.
Wróbelek odetchnął z ulgą i uśmiechnął się, ale po chwili powiedział:
 - Dobra, to nie czas na żarty. Sytuacja jest poważna. Jutro rano cała nasza „ekipa” zbiera się pod dziuplą Filipa…

Następnego dnia przyjaciele czekali w umówionym miejscu. Stefek przyleciał ostatni.
 - A gdzie łozówka?
 - Ona przecież nie miała z nami lecieć – odparł bociek.
 - Myślę, że powinna nam pomóc. W końcu jest już dorosła. Polećmy po nią – zarządził Filip.
Jak powiedzieli, tak zrobili.
 - Co tak wcześnie? Jeszcze się nie uczesałam! – usłyszeli znajomy głos dobiegający ze starej wierzby.
 - Daj spokój. Uczeszesz się po drodze – odparł zdenerwowany bocian.
 - Dajcie mi pięć minut! Muszę się spakować!
 - Czuję, że będą z nią same kłopoty… - westchnął cicho.
 - Słyszałam to!
Po pięciu minutach Celina zjawiła się z wielką fioletową walizką na kółeczkach. Krętogłów upadłby do wody, gdyby Filip za nim nie stał.

Wieczorem wszyscy usiedli wyczerpani pod drzewem. Podróż była wyczerpująca. Na dodatek Celina bardzo opóźniała ich wyprawę targając za sobą swoją walizkę. Jednak nic nie dodałoby im otuchy tak, jak jej cudowny śpiew.
 - Jeżeli będziemy iść w takim tempie, nie dojdziemy do siedziby Uchacza w ciągu tygodnia – westchnął bociek.
 - A dlaczego idziemy akurat do niego? Przecież nie wiemy dokładnie, kto go porwał. – spytał Stefek.
 - On jest pierwszy na liście podejrzanych – odparł Filip.
Kilka sekund później zobaczyli czarną sylwetkę jakiegoś dużego ptaka, który krąży nad polem. Przeleciał im przed oczami i przez chwilę stali, a właściwie siedzieli jak wryci. W tym samym momencie cudowna pieśń łozówki została przerwana. Celina została porwana przez tajemniczą istotę. Usłyszeli tylko jej cichutki pisk:
 - Walizka…

Pozdrawiamy :)
Sowia Ekipa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz