poniedziałek, 10 czerwca 2013

odcinek 9, sezon I

Po dosyć długiej przerwie znów wracamy do pracy. Przed wami odcinek 9, autorstwa Gabrysi.



                        Jynx, Stefan i Bociek uważnie wnieśli Filipa do środka budowli. Ich oczom ukazała się przestronna sala z wysokim sklepieniem. Z lewej strony widoczne były wąskie korytarze prowadzące do mniejszych komnat, a z prawej, nie licząc okna w zdobionej ramie, było pusto. Na wprost również znajdowało się kilka mniejszych sal. Jedna z nich miała większe wejście osłonięte zwiewną, jedwabną zasłoną ozdobioną złotymi listkami.
                        - O rany...- powiedział zafascynowany Jynx.
                        - Nie wierzę w to co widzę!- niemalże wykrzyknął wróbel.
              Bociek nic nie powiedział, ale z równym zachwytem przypatrywał się wspaniałemu pałacowi. Z zewnątrz był imponujący, ale wewnątrz w ogóle okazał się niczym wyjęty ze snu. Przyjaciele, nie przyzwyczajeni do takich widoków nie mogli nasycić oczu. Jednak z tego osłupienia wyrwała ich nieznajoma, podstarzała, ale dość sympatyczna sóweczka.
                        - Witajcie! Napatrzyliście się już?- zaśmiała się.
                        - O tak, to jest takie... takie... takie piękne!- odezwał się wreszcie Bociek.
                        - Oj tam, można przywyknąć. Chodźcie za mną, zanim królowa was przyjmie, musicie chwilę poczekać. W końcu wy nie jedyni macie problem- mrugnęła sóweczka i skierowała się w stronę komnat znajdujących się po prawej stronie.
                        Weszli do pokoju, który nie był jakoś szczególnie bogato urządzony, za to dość przytulnie. Sóweczka podrapała się po głowie.
                        - Tu na razie poczekacie. Królowa chce się z wami zobaczyć. Za chwilę przyślę lekarzy, zabiorą chorego puszczyka do szpitala. A wy- jesteście głodni, spragnieni?...
                        - W sumie to ja bym coś zjadł...- rzekł niepewenie Stefek.
                        - Dobrze, więc posiłek też będzie- sóweczka wyszła, po chwili jednak wróciła, prowadząc za sobą dwa kruki. Ptaki zabrały Filipa. Przyjaciele martwili się o niego, ponieważ stracił przytomność. Ale mieli nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Wkrótce pojawiła się urocza sierpówka, która podała posiłek. Kiedy ptaki skończyły jeść, sóweczka powiedziała:
                        - Ja o nic nie pytam, i tak o wszystkim powiecie królowej. Ale może wy chcielibyście o coś zapytać?
                       - Jak ma pani na imię?- strzelił Stefan.
                       - Mam na imię Glauca- zaśmiała się. - A wy?
                       - Ja jestem Jynx, to jest Stefan, to Bociek, a puszczyk to Filip- odpowiedział krętogłów.
                       - Miło mi.
                       - Nam również!- odpowiedział Bociek.
                       - A co my tu będziemy robić?- zadał kolejne pytanie wróbel.
                       - Cóż, królowa wysłucha tego, co macie do powiedzenia, osądzi, no i chyba puścimy was dalej. Chyba, że zdecydujecie się z nami pozostać i nam pomóc. I wasz przyjaciel Filip, musi się wykurować. Chyba własnie tego chcecie.
                       - Tak... Co będzie z Filipem?- spytał Jynx.
                       - To orzekną lekarze. Ale nie sądzę, abyście szybko ruszyli w dalszą drogę.
                       - Filip to wspaniały przyjaciel, musi wyzdrowieć- rzekł smutno bocian.
                       - A skąd tutaj taki zamek? Nigdy o czymś podobnym nie słyszałem- zmienił temat Stefek.
                       - Ten pałac został tu wybudowany niedawno, aby królowa Felicja wraz ze swoim dworem mogła się tu schronić przed Uchaczem- opowiadała Glauca.
                       - A więc wy też macie z nim problemy...- westchnął krętogłów.
                       - Co racja to racja. Ta posiadłość jest dobrze ukryta. Wie o niej tylko rodzina bobrów i dzięcioły, które pomagały nam w budowie tajnej bazy. No i oczywiście członkowie królewskiego dworu. Teraz także wy...
                       - My też jesteśmy ścigani przez Uchacza- rzekł Bociek.
                       - Jednocześnie go szukając...- mruknął wróbel.
                       - Ach, do czego to doszło! To wszystko jest już takie poplątane, że już przestałem rozumieć o co chodzi. Najpierw Myszołów, po nim kolejne porwania, dziwna przeszłość Celiny, pułapki. Teraz jeszcze ten zamek... A co najgorsze, nie wiemy, co będzie z Filipem!- stracił nerwy krętogłów.
                    Wtem rozległ się dźwięk dzwoneczka.
                       - Musimy już iść, teraz wasza kolej!- rzekła sóweczka i wszyscy w pośpiechu ruszyli za nią.
                     Skierowali się w stronę sali osłoniętej jedwabną zasłoną. Przed nią czekały już dwie sikorki, gotowe w każdej chwili odsunąć materiał.
                       - Do czego to doszło...- westchnął jeszcze raz Bociek, zanim zabrzmiał gong.
                     Na ten sygnał sikorki pomału zaczęły podciągać jedwab do góry...  
             







 

1 komentarz:

  1. Nominowałam Waszego bloga do Liebster Blog Awards. :) Więcej informacji na moim blogu:

    http://www.opowiesci-z-dnia-zwyczajnego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń