czwartek, 6 lutego 2014

Odcinek 12, sezon 1

Po dłuuuugiej przerwie- powrót. Odcinek 12 autorstwa Gabrieli. :)


Przez głowę przelatywały mu różne obrazy. Bohaterowie historii zasłyszanych w dzieciństwie, przyjaciele, rodzina, królowa Felicja. Ale przede wszystkim Uchacz.
Później widział już tylko potężną, czarną sylwetkę, która zawisła nad jego głową. Owiewała go mroźnym oddechem, przyglądała się świecącymi oczami... Filip nie mógł się poruszyć, czuł tylko coraz większy ból głowy. Nagle czarna postać odezwała się ciepłym, nieco ochrypłym głosem:
- Jak pan się czuje, panie Filip?
Puszczyk zerwał się gwałtownie z łóżka i nagle poczuł, jak opuszczają go siły. Gdyby nie czarny ptak, który w ostatniej chwili go podtrzymał, zapewne runąłby na ziemię. Znów trafił do łóżka. Był tak wyczerpany, że zdołał tylko przewrócić się na drugi bok i zasnąć kamiennym snem na nowo.
Tym razem jednak był spokojny. Żadnych Uchaczy ani tym podobnych rzeczy. Po pewnym czasie wróciła mu świadomość. Przez chwilę obraz przed jego oczami zasnuty był mgłą, ale kilka razy zamrugał i wszystko minęło. Czuł się znacznie lepiej. Podniósł głowę i rozejrzał się wokoło. Nie poznawał tego miejsca. Był to niewielki pokoik o drewnianym wnętrzu. Nieduże okienko wpuszczało małą ilość światła. Na ścianie znajdował się obraz jakiegoś przesadnie grubego dzięcioła, poroże jelenia oraz zloty świecznik. W kącie stała niewielka szafeczka, a naprzeciw niej przyczepiony do ściany był drewniany drążek, na którym przycupnął jego lekarz- kruk Alojzy. Widocznie był zmęczony i również się zdrzemnął. Filip przyjrzał się teraz budowie łóżka, na którym spał. Było niezbyt solidne, małe, drewniane, z widocznymi jeszcze śladami bobrzych zębów. Ułożono na nim biały, mocno spłaszczony worek wypchany sianem. Pościel również miała kolor biały, ale pod poszewką krył się łabędzi puch. Wejście do pokoiku przesłaniała bordowo biała zasłona z ciężkiego materiału.
Filip zastanawiał się, skąd i dlaczego w ogóle się tutaj wziął. Nie pamiętał, kiedy się tutaj znalazł. na jego szczęście kruk- lekarz otworzył oczy i szeroko ziewnął.
- O, widzę, że lepiej się pan czuje, panie Filip. Rano miał pan bardzo wysoką gorączkę, postanowiłem przenieść pana tutaj, żeby miał pan spokój. Ta wizyta u królowej była dla pana zbyt dużym wysiłkiem, teraz trzeba na siebie uważać- rzekł kruk.
- Miałem okropne sny, koszmary. Teraz czuję się trochę lepiej, ale wciąż jestem osłabiony- odpowiedział Filip.
- Koszmary to normalna rzecz przy takiej gorączce! Zresztą miał pan ostatnio tyle wrażeń...- uśmiechnął się Alojzy.
- Przez całe moje dotychczasowe życie nie działo się więcej niż teraz...- westchnął Filip.- Gdzie jestem?
- W innej części pałacu. W głównej jest dużo szumu i  zamieszania, pewnie by panu przeszkadzało. Tu jest cicho i spokojniej.
- Nie wygląda zbyt okazale...
- A czego pan oczekuje, przecież to nie główna posiadłość królowej Felicji! Ta jest dobrze ukryta, mało kto o niej wie! Przez to nie jest też zbyt bogato urządzona. Wspaniałości, klejnoty i inne cuda znajdują się tylko w głównej części pałacu, którą pan widział. Reszta jest urządzona dosyć skromnie...- tłumaczył Alojzy, ale nie dokończył. gdyż do pokoju wbiegł zdyszany Jynx. Wyglądał na zadowolonego.
- Cześć Filip, co tam? Widzę, że lepiej się czujesz. To dobrze. Idziesz z nami pozwiedzać zagajnik i ogólnie okolicę zamku?
- Wiesz co, chętnie bym poszedł, ale wolę trochę odpocząć. Miałem ciężką noc- westchnął puszczyk.
- Szkoda...- mruknął Jynx, ale za chwilę odzyskał dobry humor.- Dobra, to ja lecę! Wracaj do zdrowia, Filip!- krzyknął tylko i już go nie było.
- Energiczny dość ten pana przyjaciel- powiedział Alojzy.
- No, nie ma wątpliwości- uśmiechnął się Filip.- Ale po korytarzu to bym się przespacerował.
Doktor pomógł Filipowi wstać i podtrzymując go, wyprowadził na korytarz. Tam również panował półmrok, przez okno wchodziły do środka gałęzie drzew iglastych, wszędzie rozchodził się zapach żywicy. Ściany i podłoga, podobnie jak w pokoju, były wykonane z drewna. Wisiało tu kilka obrazów oraz stare ozdoby. Wzdłuż ściany leżał długi, kolorowy dywan, zapewne z innego kraju. Gdyby przyjrzeć się dokładniej, zauważyć by można na nim ciemne plamy, kilka dziur, ślady po kapiącym wosku, przetarcia. Swoją obecność zaznaczyły na nim również mole. Na pewno miał swoje lata.
Filip skoncentrował swoją uwagę na jednym z obrazów przedstawiającym atak jastrzębia na grzywacza. Zachwycające było w nim ukazanie ogromnych emocji obu stron.
- Witam pana, panie Alojzy! Oraz pańskiego szanownego pacjenta! - usłyszał nagle Filip.
Obrócił się i spostrzegł dobrze zbudowanego dzięcioła zielonego w średnim wieku. Miał spore ubytki w upierzeniu oraz kilka widocznych zadrapań i plastrów. Na jego piersi przyczepiony był zielony order z obrysowanym sercem. Na nogach miał jakieś dziwne haczyki, które Filip widział pierwszy raz. Wyglądały jak doczepiany piąty palec, który można podnosić pod dowolnym kątem do podłoża. Filip postanowił, że przy najbliższej okazji dowie się, do czego służy to niezwykłe urządzenie. Obok dzięcioła kręcił się maleńki mysikrólik, który ciągnął za sobą wojskową czapkę, na pewno nienależącą do niego. W pewnym oddaleniu stała też znajoma sierpówka, która zmieszana odleciała w stronę jakiegoś wyjścia.
Kruk postanowił przedstawić dzięcioła Filipowi:
- To generał Zaćwilichowski, dowodzi leśną strażą w służbie królowej Felicji. A to pan Filip, nasz gość i pacjent. Jest naszym sprzymierzeńcem i wrogiem Uchacza.
- To zaszczyt pana poznać, słyszałem o pańskich wyczynach- skłonił się generał.
- Mnie również miło poznać- odrzekł Filip.
- Co prawda słyszałem już trochę o pańskich przygodach, ale wolałbym usłyszeć je z od pana...- zaczął Zaćwilichowski.
- Oczywiście, mogę je panu powtórzyć, jeśli tylko pan zechce usłyszeć- zaśmiał się Filip.
- Może dalszą rozmowę przeprowadzicie w pokoju?- zaproponował lekarz.- Filip jest bardzo osłabiony- wyjaśnił.
Filip, który wciąż nie czuł się najlepiej, uznał to za bardzo dobry pomysł i udali się do jego sypialni. Puszczyk znów trafił do łóżka, dzięcioł przysiadł na drążku, a nieodstępujący go ani na krok mysikrólik, zmęczony, usadowił się obok.
- Zaćwil, zajmij się Filipem. Jakby coś, to daj mi znać. Panie puszczyk, może coś do jedzenia lub picia?- zaproponował kruk. Humor wyraźnie mu sprzyjał.
- Mogę w sumie się czegoś napić- odpowiedział Filip.
Później, po wypiciu miseczki wody, opowiedział po raz kolejny wszystko, co wydarzyło się od czasu porwania myszołowa. Kiedy skończył, na długą chwilę zapadło milczenie.
W końcu generał Zaćwilichowski odezwał się. Mówił powoli i starannie ważył słowa.
- Myślę, że na kilka pytań pomogę znaleźć panu odpowiedź... Może nie powinienem zdradzać wszystkich szczegółów, ale postaram się wyjaśnić bardzo ogólnie, o co chodzi. Otóż Uchacz nie miał łatwego życia. Wyrósł na kogo wyrósł... Będąc jeszcze w młodym wieku popadł w straszny konflikt z ojcem królowej, ówczesnym władcą tego lasu. Mniejsza z tym, o co poszło. Po pewnym czasie król zginął w tragicznych oraz tajemniczych okolicznościach. Od tego czasu Uchacz nosi przepaskę na oku. Wszyscy wiemy, że to on. Jednak nikt nie ma dowodu, aby go za to oskarżyć. Również w ten dzień Felicja została nową władczynią. Uchacz natomiast zajął się prowadzeniem firmy kosmetycznej. Miał pewne układy ze starym Myszołowem, ale coś się między nimi zerwało i wyszło, co wyszło. Zostałem wysłany, aby zbadać tę sprawę jeszcze tego samego dnia, ale popełniłem błąd i jeden ze wspólników Uchacza mnie złapał. Więzili mnie przez kilka dni, ale udało mi się uciec. To przeze mnie pańscy towarzysze nie dostali się do królowej w zaplanowanym czasie... Felicja wysłała teraz kilka ptaków na zwiady, mam nadzieję, że nic im nie będzie... A ja muszę się tu chować. Póki Uchacz nie wie o tej posiadłości, jest dobrze. Ale jak będzie w przyszłości? Teraz nikomu do końca nie można zaufać. Gdzie tam teraz, nigdy nie można było...

1 komentarz: