niedziela, 24 lutego 2013

Odcinek 2., sezon 1.

Witajcie :)

Tym razem odcinek drugi, autorstwa Gabrieli :)

- Musimy go odnaleźć! - wykrzyknął Bociek, kiedy tylko dowiedział się o wszystkim.
- Pytanie tylko- jak?- mruknął trochę niezadowolony Stefan.
- W to wszystko zamieszany musi być Uchacz. Przecież, o ile się nie mylę, Myszak był jednym z tych jego "dostawców"...- zastanawiał się krętogłów. 
- Ale dlaczego go porwał? O co mu chodziło? I czy to na pewno jego sprawka?- martwił się Filip.
Czwórka przyjaciół miała mnóstwo pytań, a żadnej odpowiedzi.
- Dobra, postanówmy coś, bo czas nagli.- westchnął Stefan, wpatrując się w płomiennie czerwone słońce chowające się za linią horyzontu. Powiał zimny wiatr, zaszeleściły liście na drzewach. Bociek się wzdrygnął.
- Słońce zachodzi...- powiedział cicho- Co robić? Co robić?
- Po pierwsze- nie ważne, kto porwał Myszołowa, on ma na pewno teraz jakieś kłopoty i potrzebuje pomocy. To jest moim zdaniem sprawa najważniejsza, więc musimy się przynajmniej dowiedzieć, gdzie on jest i co się z nim dzieje- powiedział zdecydowanie krętogłów.
- Masz rację, Jynx.- rzekł Filip- jego dobro jest teraz najważniejsze. 
- Należy bezzwłocznie udać się na ratunek!- wykrzyknął wróbel Stefan, podlatując przy tym kilkanaście centymetrów do góry. 
- A ja myślę, że trzeba z tym poczekać do rana. Spakujemy się i odpoczniemy, a jutro ruszymy na ratunek staruszka- zaproponował Bociek, któremu nocna wyprawa jakoś nie przypadła do gustu.
- Ale... Myszak potrzebuje pomocy!- krzyknął zapalczywie Stefan.
 - Dobra, Bociek ma rację. Stefciu, chyba nie widzisz najlepiej w nocy?- zapytał ironicznie Jynx zerkając w stronę ostatnich promieni słonecznych. Wróbel zmarkotniał.
- Ale Filip...- zaczął.
- Nie martw się, w dzień widzę jeszcze lepiej niż w nocy- roześmiał się puszczyk. Po chwili jednak spoważniał.
- Dobra chłopaki, widzimy się jutro pod moją dziuplą. Tu- w tym miejscu. Myślę, że nie trzeba wam mówić, co macie ze sobą zabrać- rzekł Filip. 
Pożegnali się. Puszczyk z uśmiechem spojrzał na Boćka, który leciał tak szybko, jakby goniło go całe stado rozwścieczonych  puchaczy Uchaczy. "Chłopak szczególnie odważny to nie jest..."- pomyślał z sympatią o przyjacielu Filip, po czym bezszelestnie wylądował na gałęzi, a z niej wleciał do dziupli. Spojrzał na las, który ogarnięty mrokiem nocy i oświecony światłem księżyca, rzucał tajemnicze cienie, podobne do jakichś nocnych straszydeł. Filip nie bał się cieni, drzew i leśnych odgłosów. Wychował się tutaj, nauczył życia i radzenia sobie w naturze. Mimo to odczuwał dziwny niepokój, lekki strach i smutek. Nadal nie doszedł do siebie po tej sprawie z myszołowem. Czuł, że teraz w jego życiu coś się zmieni. Nie będzie tak jak dawniej. Trzeba się koniecznie pozbyć Uchacza. Tylko to nie będzie takie łatwe... 
Filip ciężko westchnął i zmrużył oczy. Po ziemi przebiegła jakaś mała łasica. Obok przeszła sarna, która wpatrywała się w jego dziuplę uważnymi, błyszczącymi w mroku oczyma. Puszczyk postanowił, że uda się na polowanie na dosyć odległą łąkę. Bał się polecieć na tą graniczącą z lasem. Może i nikt nie przyznał jej Uchaczowi, ale ten uważał ją za swoją własność. Filip miał więc swoje
powody, żeby polować na gryzonie gdzie indziej. 

Wychylił głowę z dziupli. Już miał rozwijać skrzydła, kiedy nad jego głową przemknął cień. A za nim drugi, ogromny i przerażający. Kątem oka zobaczył, jak dwa nieokreślone kształty zderzają się ze sobą i szamocą. Nagle usłyszał krzyk. Przenikliwy, donośny, piskliwy. Błagający o pomoc. Wtem zobaczył parę wielkich, rozwijających się skrzydeł, znikających powoli w mrocznym lesie. 
 
Nastała cisza.

Pozdrawiamy :)
Sowia Ekipa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz