Odcinek czwarty, tym razem autorstwa Ingi, czyli Venesuel z Juniora :)
-Biada
nam! - jęknął Jynx – Najpierw stary Myszołów, teraz Łozówka? Tym sposobem, nikt
z nas się nie ostanie, zanim dotrzemy do siedziby Uchacza
-
Niestety... – Stefan, mimo że zawsze był pełen werwy, teraz smętnie zwiesił
głowę – Nie mam pomysłu, co teraz zrobić…
-
Pozostaje dążyć do celu – ponuro odrzekł Bocian.
Filip milczał. Zmrużył oczy i wydawałoby się, że
zasnął, gdyby nie kiwał się miarowo w przód i tył. W rzeczywistości zastanawiał
się jak uratować porwanych przyjaciół. W końcu zrezygnowany rzekł :
- Prześpijcie się, o brzasku ruszamy dalej. Ja
pierwszy trzymam wartę.
Towarzysze jedynie mruknęli potakująco i usadowili
się nieopodal drzewa, na którym zasiadł puszczyk i wkrótce zasnęli. Sam Filip z
początku siedział nieruchomo wsłuchując się w odgłos miarowego oddechu
przyjaciół i nieprzyjemnego skrzypienia gałęzi poruszanych tchnieniem wiatru.
W końcu usnął i trwał tak do rana.
O brzasku Filipa obudził tryl rodziny Muchołówek,
które zamieszkiwały rosły dąb, nazywany także Trznadlim . Puszczyk rozwinął
bezszelestnie skrzydła i zleciał do Bociana, który spał jeszcze na zielonej
murawie.
- Hmm... ? - Bociek westchnął zaspany – O co chodzi?
- O Uchacza! - odrzekł zeźlony Filip – Wstawaj,
niebawem ruszamy.
Na dźwięk samego imienia Uchacza, Bocian otrząsnął
się natychmiastowo ze snu.
- Eh... - mruknął – A miałem takie ładny sny o
Afryce, także inne od rzeczywistości... niepotrzebnie mnie budziłeś!
- Na marzenia, będzie czas później – powiedział
puszczyk - ( Mam taką nadzieję – dodał w myślach ) teraz ruszamy. Pomóż mi
obudzić Stefana i Jynxa.
Godzinę później, całą drużyna była gotowa do
wymarszu. Już mieli ruszyć, kiedy jakaś nieduża biało – brązowa ptaszyna
usiadła na młodych pędach bluszczu.
- ...Witajcie. - zaczęła nieśmiało – Jestem Mania,
muchołówka. Słyszałam nieco o waszych przygotowaniach do drogi. Czyżbyście
ruszali do siedziby Uchacza?
- Tak – odparli wspólnie przyjaciele – A... o co
chodzi?
- Mogłabym wam wskazać drogę... Wiem, gdzie mieszka! - odrzekła podekscytowana.
Przyjaciele spojrzeli po sobie. Co prawda, Mania wyglądała na godną zaufania, ale ostrożności nigdy za wiele.
- Mogłabym wam wskazać drogę... Wiem, gdzie mieszka! - odrzekła podekscytowana.
Przyjaciele spojrzeli po sobie. Co prawda, Mania wyglądała na godną zaufania, ale ostrożności nigdy za wiele.
- A skąd to wiesz ? - zapytał podejrzliwe
krętogłów.
- Zabłądziłam
kiedyś w tamte rejony... Nie myślcie, że jestem jego szpiegiem!
- Wierzymy Ci – odparł znużony Filip – Prowadź.
Muchołówka pomknęła przed siebie na północ. Dość
długo przedzierali się przez zarośla i zwoje bluszczu. W końcu, kiedy zaczynało
się zmierzchać ujrzeli ponurą sosnę, która oplatała się wokół wiotkiej brzozy.
Wokół panował półmrok, tylko księżycowa poświata lśniła na szpilkach potężnej
limby.
Muchołówka zniknęła.
Pozdrawiamy,
Sowia Ekipa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz